Raz jeszcze na temat polskich zezwoleń dla przewoźników ze Wschodu

Polska chroni swój rynek przed przewoźnikami z Rosji, Ukrainy i Białorusi, z kolei sami polscy przewoźnicy na Wschód jadą niechętnie.

Pracownicy kijowskiego oddziału Grupy TELS komentują to w następujący sposób: „Sytuacja na rynku przewozów drogowych na trasie Polska–Ukraina powtarza się już trzeci rok z rzędu, tylko że każdy kolejny rok jest gorszy od poprzedniego. Na tle rosnącego rynku przewozów drogowych Polska zmniejsza liczbę zezwoleń dla ukraińskich przewoźników, uzasadniając to dążeniem do zwiększenia udziału polskich przewoźników na rynku ukraińskim. Ale w rzeczywistości jest tak, że aby zainteresować polskiego przewoźnika Ukrainą, trzeba zwiększyć stawki o 25-30%.

Na chwilę obecną, po tym jak skończyły się zezwolenia, sytuacja, można powiedzieć, wymknęła się spod kontroli i wśród przewoźników i zleceniodawców panuje panika. Pozostające zezwolenia sprzedawane są w cenie 400-500 €. Stawki wzrosły o 50%-70%, a niekiedy i o 100%”.

Polscy przewoźnicy mają wystarczającą liczbę ukraińskich zezwoleń aby sprostać zapotrzebowaniu zleceniodawców transportów do/z Ukrainy, lecz polscy przewoźnicy są drożsi. A w związku z wprowadzeniem na części terytorium Ukrainy stanu wojennego, szereg polskich firm transportowych w ogóle zrezygnowało z kursów do tego kraju, nawet nie próbując zrozumieć, że stan wojenny obowiązuje jedynie w niektórych obwodach.

Wiadomo też, że w przyszłym roku Polska chce zmniejszyć kontyngent zezwoleń dla ukraińskich przewoźników jeszcze bardziej. Zresztą, to samo robi ona zarówno Rosjanom jak i Białorusinom. Październikowe posiedzenia Polsko-Rosyjskiej Komisji Mieszanej ds. Międzynarodowych Przewozów Drogowych nie przyniosły wyników, w związku z czym kontyngent zezwoleń na przyszły rok nie został na razie uzgodniony.

Najprawdopodobniej te porozumienia jednak zostaną osiągnięte, być może na nieco bardziej korzystnych dla Polski warunkach. W obecnej sytuacji polskie firmy transportowe na braku zezwoleń tracą znacznie mniej, niż ich koledzy po fachu z Rosji, Ukrainy i Białorusi. „Polskie firmy transportowe w okresie kryzysu w Rosji, sankcji oraz innych ograniczeń dokonały reorientacji na bardziej komfortowy pod każdym względem rynek Unii Europejskiej, i Rosja dla nich nie jest już tak atrakcyjna jak to było kiedyś, - skomentował sytuację dyrektor spółki transportowej z Grupy TELS Andrey Abragimovich. – Natomiast jeśli strony nie dojdą do porozumienia, to brak możliwości swobodnego przejazdu do Europy przez Polskę będzie miał dla nas bardzo dotkliwe konsekwencje”.

Przypomnijmy, że wcześniej już dwukrotnie (po tym jak upływał okres obowiązywania Polsko-Rosyjskich porozumień na początku 2012 r. i 2016 r.) rosyjscy przewoźnicy zmuszeni byli do planowania tras omijając Polskę i korzystania z promów, tracąc Klientów z powodu zmniejszenia swojej konkurencyjności, podczas gdy resorty transportowe obu krajów z wielkim trudem negocjowały warunki wymiany zezwoleń. Istnieje ryzyko, że na początku 2019 r. sytuacja może się powtórzyć.

Białorusini już zgodzili się na polskie warunki. 22 listopada podczas posiedzenia Polsko-Białoruskiej Komisji Mieszanej ds. Międzynarodowych Przewozów Drogowych został uzgodniony kontyngent zezwoleń na 2019 r. Będzie wynosił po 199 tys. zezwoleń dla każdego kraju. Przy tym że w 2018 r. ten kontyngent wynosił 203 tys. zezwoleń, a na 2019 rok Białoruś wnioskowała o 220 tys. zezwoleń. Ale Polacy powiedzieli „nie”: „Przyjęliśmy politykę zmniejszania kontyngentów dla krajów spoza UE, żeby dopasować je do realnego poziomu wykorzystania i potrzeb poszczególnych krajów” – powiedział  Bogdan Oleksiak, dyrektor departamentu transportu drogowego w Ministerstwie Infrastruktury RP. (trans.info).